Historia sukcesu pewnej upartej właścicielki biura rachunkowego, czyli egzamin ustny na dp można zdać :)

Historia właścicielki rachunkowego, czyli egzamin na doradcę podatkowego można zdać

Przeczytaj historię sukcesu pewnej upartej właścicielki biura rachunkowego. Sprawdź, że egzamin ustny na doradcę podatkowego jest do zdania!

Dla pokrzepienia i motywacji wszystkich właścicielek i właścicieli biur rachunkowych przedstawiamy historię sukcesu naszej czytelniczki, Pani Agnieszki. Siłaczki nad siłaczkami.

Pani Agnieszka swoją przygodę z podatkami i księgowością rozpoczęła 20 lat temu, a od 4 lat prowadzi własne biuro rachunkowe. Jak sama napisała: Nie jest to duże biuro – około 45 podatników. Nauka do egzaminu była o tyle utrudniona, że nie zatrudniam pracowników, wszystkim w biurze zajmuję się sama i naprawdę sporo wysiłku musiałam włożyć w to, żeby pogodzić pracę, dom i jeszcze naukę. 

W przypadku naszej czytelniczki plan zostania doradcą podatkowym pojawił się spontanicznie. W lutym ubiegłego roku wpadłam (dosłownie!) na pomysł, żeby poszerzyć zakres swoich uprawnień (posiadam już od dawna certyfikat MF do usługowego prowadzenia ksiąg rachunkowych) i zdobyć tytuł doradcy podatkowego. Co mnie do tego skłoniło? Nie wiem, po prostu tak sobie postanowiłam i już.

Zdane egzaminy pisemne na doradcę podatkowego

Nasza Czytelniczka, jako osoba dążąca do celu, zapisała się na czerwcowy egzamin pisemny. Nauka przed nim wydawała się trudna, szczególnie w kwestii kazusów. Poniesiony wysiłek przyniósł wspaniałe rezultaty w postaci wysokiej punktacji na egzaminie pisemnym na doradcę podatkowego (testy – 197 punktów na 200 możliwych do uzyskania, kazus – 15/20).

Przygotowania do egzaminów ustnych na doradcę podatkowego

Pani Agnieszka od razu po ogłoszeniu wyników zamówiła niezbędne materiały do nauki na egzamin ustny na doradcę podatkowego i zaczęła powoli studiować materiały. Tak wspomina ten czas: To był początek lipca. Wiadomo, jak to w wakacje bywa – nie zawsze chciało się czytać, zwłaszcza że pogoda sprzyjała spacerom i innym atrakcjom. Kto wtedy myśli o nauce? Natomiast już od września ostro ruszyłam z uczeniem się. Planowane wrześniowe wakacje (urlop) spędziłam w doborowym towarzystwie książek, ustaw i oczywiście różnych publikacji związanych z tematyką egzaminu. Nieodzownym towarzyszem stał się również Facebook, a dokładniej grupa Zdam to. Egzamin na doradcę podatkowego, gdzie ze wspaniałymi ludźmi można było porozmawiać na wątpliwe nieraz tematy związane z pytaniami i uzyskać pomoc w rozwiązywaniu problemów. 

Pierwsze podejście do egzaminu ustnego na doradcę podatkowego

Pierwsze podejście do ustnego zaplanowałam na grudzień. Wielka mobilizacja sił, czasu i energii. Okres przedświąteczny był bardzo trudny. Obowiązki domowe, praca i jeszcze termin egzaminu wyznaczony tuż przed świętami (18 grudnia). Siedziałam z książką w dłoniach niemal w każdym wolnym momencie. W biurze starałam się być najpóźniej do godziny 16.00. Po powrocie do domu szybkie ogarnięcie obowiązków domowych i nauka do 2–3 w nocy. Ponieważ w okresie od września do końca października udało mi się pierwszy raz PRZECZYTAĆ wszystkie pytania, od listopada praktycznie do połowy grudnia miałam czas na kolejne czytanie i zapamiętywanie jak największej liczby szczegółów. Po przeczytaniu np. 5 pytań powtarzałam odpowiedzi do każdego z nich. 
Niestety egzamin w pierwszym podejściu zakończył się porażką. Otrzymałam 35 punktów i uważam, że wtedy był to niezły wynik.

Drugie podejście do egzaminu i problemy zdrowotne

Zapisałam się na kolejne podejście w lutym. W międzyczasie zaczęły się moje problemy zdrowotne. Przemęczenie sprawiło, że wzrok odmówił mi posłuszeństwa. Kolejna przeszkoda. Szpital, setki najróżniejszych badań i perspektywa drugiego podejścia do egzaminu w lutym nie napawała optymizmem. Ja jednak nie poddawałam się. Będąc w szpitalu, na ile widziałam, na tyle czytałam i powtarzałam materiał. Dodatkowo praca w biurze rachunkowym na przełomie roku to ostra jazda bez trzymanki.

Pojawienie się w lutym nowej uchwały i rozszerzenie zakresu materiału o około 300 pytań zadziałały motywująco. Wiedziałam, że jeżeli nie zdam teraz, to będę musiała się uczyć nowych pytań.

Drugie podejście do egzaminu i porażka. Zdobyłam 40 punktów, do zwycięstwa brakło 2. Słowa komisji do dzisiaj brzmią mi w uszach: „Odpowiedź ładna, płynna, na temat, poparta przykładami – niestety zabrakło Pani kilku detali. Życzymy wytrwałości w dążeniu do celu”. Po drugim podejściu przeżyłam kryzys. Trzy dni przepłakałam z bezsilności i zmęczenia, chyba wszystko zaczęło mi już być obojętne. Jednak po długich namowach najbliższych oraz jednej z koleżanek z fejsbukowej grupy Zdam to. Egzamin na doradcę podatkowego podjęłam decyzję – podchodzę w kwietniu.

 

Trzecie podejście do egzaminu ustnego na doradcę podatkowego i wielki sukces 

Marzec w biurze rachunkowym, ze względu na okres sprawozdawczy, to praca od godziny 8 do 24. Dlatego miałam nadzieję, że otrzymam zaproszenie na egzamin na doradcę podatkowego po świętach wielkanocnych. I tak się też stało – miałam zjawić się w stolicy 25 kwietnia, czyli po świętach. „Super, zdążę się nauczyć” – myślałam. Niestety los postanowił napisać własny scenariusz – szpital, oczy i inne problemy ze zdrowiem. Nie poddawałam się jednak. Pojechałam na kwietniowy egzamin. Byłam strasznie zmęczona po 5 dniach maratonu z książkami.

Dzień egzaminu zapamiętam do końca życia. Czułam się słabo przygotowana. Jadąc na egzamin w lutym, wiedziałam, że umiem. W kwietniu totalna pustka w głowie, trudno mi było przypomnieć sobie najprostsze pytania i odpowiedzi na nie. Na szczęście atmosfera na sali egzaminacyjnej pozwoliła mi się skupić i mózg zaczął pracować. Przyznam jednak, że po wylosowaniu zestawu popatrzyłam na pytania i moją pierwszą myślą było: „Próbować czy się poddać bez walki?”. Stwierdziłam, że jednak zawalczę. Poświęciłam temu tyle czasu, zdrowia i wysiłku, że wiedziałam, że nie odpuszczę. Na szczęście Komisja wprowadziła taką atmosferę, że nie czułam się egzaminowana. Zaczęłam mówić, wymieniać, co pamiętałam. Pod względem stylistyczny, odpowiedź nie była piękna, Członkowie Komisji jednak uznali, że usłyszeli konkrety, które chcieli usłyszeć. Otrzymałam nieco mniej punktów za formę wypowiedzi, ale upragnione 44 punkty pozwoliły mi sukcesem uwieńczyć 14 miesięcy ciężkiej pracy. Dla tej chwili warto było się poświęcić. Radość, ogromna radość i upragniony wolny weekend majowy – to coś, na co czekałam tak długo. Moje 40. urodziny w maju będę świętować podwójnie. 

Plany na przyszłość? Chcę dalej prowadzić biuro rachunkowe, ale już z pomocą pracownika, by móc poświęcić się teraz również dodatkowemu zajęciu – doradztwu podatkowemu. W końcu podatki to połowa mojego życia, którą bardzo lubię. 🙂

 

Od zespołu redakcyjnego Podatkowej Oficyny Wydawniczej

Droga Pani Agnieszko! 

Chcemy powiedzieć, że jesteśmy pod olbrzymim wrażeniem Pani determinacji i pracowitości. Samodzielne prowadzenie biura rachunkowego, nauka do egzaminu na doradcę podatkowego, zmagania zdrowotne i walka z porażkami egzaminacyjnymi złamałyby niejedną osobę. Pani wytrwała. Bardzo dziękujemy za podzielenie się swoją historią. Nie wątpimy, że będzie ona inspiracją dla wielu osób. 
Jeszcze raz gratulujemy sukcesu na egzaminach na doradcę podatkowego i życzymy samych sukcesów zawodowych. 

Pozdrawiamy
Zespół i autorzy Podatkowej Oficyny Wydawniczej